Jeżdżę na rowerze, dużo jeżdżę (ok. 7000 km w roku), chociaż dużo, to pojęcie względne w porównaniu z zawodowcami którym do pięt nie dorastam. Nie jestem zawodowcem, a mówiąc dużo, mam na myśli prawie codziennie, w czasie sprzyjających warunków atmosferycznych i czasu wolnego od pracy zawodowej. To moja jedna z pasji. Cudowna, pachnąca przyroda, wysiłek wkładany w pokonywanie setek kilometrów po drogach i bezdrożach, sam na sam ze sobą, ze swoimi myślami, odpoczynek od codzienności, relaks fizyczny i psychiczny, to mnie pociąga kiedy siadam na siodełko rowerowe i jadę przed siebie. Nie jeżdżę dla rekordów, dla ścigania się, ale tylko i wyłącznie dla zdrowia i przyjemności. Dlatego nie biorę udziału w konkursach typu: zrobiłem Pomorze w 5 dni, przejechałem wschód Polski w tydzień, czy objechałem dookoła nasz kraj w 20 dni. Mogę jechać wzdłuż Pomorza 5 dni, ale również dwa tygodnie. Po prostu siadam na rower i jadę tyle ile mi się chce, zwiedzam co chcę, zatrzymuję się ile razy chcę, bo czas dla mnie nie ma znaczenia. Chociaż muszę przyznać się, że czasami planuję noclegi i wtedy muszę tam dojechać.
Turystyka rowerowa jest coraz bardziej popularna w naszym kraju. Kiedy w minionym roku przemierzałem szlaki rowerowe, drogi i bezdroża naszej cudownej ojczyzny spotykałem wielu ludzi, którzy myślą tak jak ja i samotnie lub w grupie pokonywali kilometry obcując z pięknem natury i walcząc z własnymi niedoskonałościami. To wspaniałe, że taka forma spędzania wolnego czasu jest coraz bardziej popularna w Polsce, i że rowerowe szlaki są już naprawdę zatłoczone.
W rodzinie nie jestem sam w swojej pasji. Ostatnio staram się mocno, aby moja małżonka połknęła tego samego bakcyla. Chyba się powoli udaje. Mocno nad tym pracuję.
Jeżdżę też z młodzieżą szkolną. Udało mi się zebrać kilkanaście osób w szkole, gdzie pracuję, i już kilka razy byliśmy na dwutygodniowych rajdach rowerowych po Polsce. Odbyliśmy również kilka wojaży po Opolszczyźnie. Chcą jeszcze. To dobrze.
Zapraszam na wybrane relację z moich wędrówek.